No i kolejne spóźnienie, ach.... Tym razem to wszystko przez sprzęt, który nie chce współpracować. Już myślałam, że zakończy swój żywot długim lotem w ścianę, ale w końcu się postarał, więc może go oszczędzę. A dzisiaj trochę o "Pelerynie z piór".
Tytuł: Peleryna z piór (The Cloak of Feathers)
Autor: Nigel Quinlan
Data wydania: 24.04.2019
Wydawnictwo: Wilga
Co sto lat w irlandzkim miasteczku Knowmealldown odbywa się Wielki Festiwal, w czasie którego do świętujących ludzi dołączają wróżki, zwane Dobrym Ludem. To huczne, niesamowite, pełne magii święto. A przynajmniej powinno takie być.
Jednak rok, w którym przy organizacji Festiwalu pomaga Brian Nolan, okazuje się pechowy. Gorzej – to katastrofa, która rozpoczyna się, gdy chłopiec przez przypadek rozgniewuje króla i królową wróżek, co doprowadza do przemienienia jego rodziców w czaple.
Aby zdjąć z nich zaklęcie i uratować miasteczko, Brian musi pomóc władcom Dobrego Ludu odzyskać zaginioną córkę, podejmując się czterech wyzwań. A jednocześnie zorganizować najlepszy Festiwal w historii.
Na to, że jest to literatura dla dzieci wpadłam dopiero w
trakcie czytania. Oczywiście ja, jak to ja wybrałam książkę, bo ma fajną
okładkę i nawet tytuł taki zachęcający… Kto czytałby opis książki? Niee, żeby
to był pierwszy raz… Ale powiem Wam, że
czasem miło sięgnąć po coś z tej półki.
Brian Nolan kilka lat temu wraz z rodzicami przeprowadził
się do Knowmealldown, irlandzkiego miasteczka, gdzie ludzie wierzą w stwory
istniejące tylko w baśniach. W tym roku
ma się odbyć Kolejny Wielki Festiwal, na którym co sto lat pojawiają się istoty
Dobrego Ludu. Brian jest zmuszony brać udział w przygotowaniach imprezy, która
nie cieszy się największą popularnością. Nie wszystko idzie zgodnie z planem, a
katastrofa goni katastrofę. I to wszystko na oczach Królewskiej Pary. Chłopak
musi stawić czoła niebezpiecznym zaklęciom i legendarnym stworom, aby uratować
miasteczko przed gniewem Króla i Królowej Wróżek.
"Jak żyję, nie widziałem czegoś takiego!- zawołał Derek- Nic sobie nie uszkodziłeś?
-Nie- odparłem- Niczego nie uszkodziłem.
-Tylko rower.- zauważyła Helen.
-Mój rower!- jęknąłem.
- Odszedł w blasku chwały!- oświadczył Derek- Tego by właśnie chciał. Rozdarty na strzępy przez szyszymory."
Nie zapominajmy, że Brian to jednak chłopiec, któremu w
udziale dostała się misja, jakiej nie podołałby niejeden dorosły. Do niedawna
interesował go jego rower i sposób jego naprawy, a teraz musiał stawić czoła
magicznym istotom, w których istnienie nawet nie wierzył. Nie działa jednak
samotnie. W czasie tej niecodziennej przygody zdobywa przyjaciół- Helen i
Dereka, z którymi początkowo nie wiele go łączyło.
"Stopniowo niepokój opadał. Czułem się coraz spokojniejszy, lżejszy na duchu. Wieczór to wieczór, a teraz to teraz. Nastał dzień, który jeszcze mi się nie przytrafił, którego nikt dotąd nie przeżył i nikt nie wiedział, co nam przyniesie."
Jako, że jest to książka skierowana głównie do dzieci, akcja
toczy się dosyć gładko bez jakichś szczególnych wzlotów i upadków. Każda
przeszkoda, na którą natrafia główny bohater jest do pokonania. Gdybym sięgnęła
po nią kilka lat temu prawdopodobnie targała by mną burza uczuć, ekscytacja
magicznymi stworzeniami, podenerwowanie i niedowierzanie. Pewnie ciężko byłoby
mi się oderwać. Ale teraz, podczas czytania byłam raczej spokojna. Wiedziałam,
że na końcu i tak wszystko się ułoży.
" Każda chwila przybliżała nas do końca, ale pomiędzy "teraz", a "potem" było jeszcze wiele spraw, które musiały się ułożyć."
Muszę jednak przyznać, że historia festiwalu i pojawiające
się w niej istoty nie były banalne. Czytając o szyszymorach, niosących strach i
przerażenie wszędzie gdzie się pojawią, pojawił się ten błysk w oku. W
literaturze dla dzieci, od moich czasów pewnie sporo się zmieniło, myślę
jednak, że jest to jedna z lepszych historii dla dzieci. Niestety dorosłego
czytelnika pewnie już tak nie zainteresuje.
Ja książki wybieram głównie ze względu na okładkę :) okładka - opis - wybór. Tak to u mnie wygląda. Ostatnio miałam przyjemność czytać "morderstwo o zmierzchu" i szczerze mówiąc także zorientowałam się dopiero w trakcie czytania, że to literatura dziecięca- młodzieżowa. Albo "Koralina" - także polecam. Bardzo przyjemnie i szybko się czytało. Mam słabość do młodzieżowych książek (kiedyś baaaardzo dużo czytałam i był to właśnie okres młodzieńczy) i chociaż teraz już raczej po nie nie sięgam to jednak zdarzy się wyjątek potwierdzający regułę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Zapraszam do siebie.
Koralinę czytało mi się bardzo przyjemnie! Ale akurat wiedziałam, że to książka raczej dla młodszych. 💙
UsuńRaczej nie sięgnę po tę książkę ,bo to zupełnie nie dla mnie. Ale widzę, że nie mam czego żałować.
OdpowiedzUsuń💙
UsuńJa tam lubię literaturę dziecięcą (no, może bardziej młodzieżową), bo czasami fajnie jest odpocząć przy czymś niewymagającym i obfitującym w wydarzenia. :)
OdpowiedzUsuńOo tak, czasami miło po nią sięgnąć. 💙💙
UsuńZ literatury dziecięcej i młodzieżowej najczęściej wracam do Ani z Zielonego Wzgórza :) Postać Briana jest całkiem ciekawa :)
OdpowiedzUsuńJa za niedługo planuję powrót do Ani z Zielonego Wzgórza. Pamiętam, że kiedyś strasznie mi się nie podobała, ale chcę sprawdzić jak odbiorę ją tym razem. 💙💙
UsuńHmmm no i jak tu powiedzieć, że nie moja bajka, skoro samą recenzją mnie zaciekawiłaś?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Bardzo się cieszę, że cię zaciekawiłam! 💙
Usuńbella questa fiaba =)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki dla dzieci i uwielbiam dawne wierzenia irlandzkie, w tym tak zwany Dobry Lud, który jak najbardziej jest zaczerpnięty z mitologii celtyckiej. Dlatego chociaż dałaś tylko 6/10, to ja i tak lecę szukać zaraz tej książki :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zainteresowałam! 💙💙
UsuńPatrząc na tę okładkę też bym sięgnęła po tę książkę. Wcale nie przeszkadzałoby mi to, że jest to literatura dziecięca, przyznam, że takie historie potrafią być zaskakujące :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Wspaniała recenzja :)
zawsze mnie zadziwia to, że autorzy są w stanie wymyśleć taką historię, dla mnie to jest wow ;)
OdpowiedzUsuńMnie też zastanawia skąd oni biorą takie pomysły 💙
UsuńJa juz dzieckiem nie jestem wiec chyba odpuszczę. Tym bardziej ze moja lista książek do przeczytania jest baaaardzo długa a czasu na czytanie mi brak ;p
OdpowiedzUsuń💙💙
UsuńNie czytałam wcześniej niczego z literatury dziecięcej, ale jakoś nie szczególnie mnie to zainteresowało :)
OdpowiedzUsuń💙💙
UsuńHehe a ja poczułam się zainteresowana. Lubię czasem sięgać po książki dla dzieci. Też czasem trafiłam na książkę dla dzieci przypadkiem. Podobnie jak Ty zdarza mi się nie czytać opisów a wybierać po tytule, okładce, albo przyciąganiu magnetycznym mojej ręki, to dopiero jest ubaw :P. Warto czasem jednak sięgnąć po coś losowego i dać się zaskoczyć.
OdpowiedzUsuńOkładka peleryny z piór faktycznie przyciągająca ale i baśniowy klimat mnie kusi. Czasem można sobie odpłynąć w dziecięcy świat :)
Znam to magnetyczne przyciąganie, moja ręka też ma taką dziwną zdolność. Szkoda, że moja biblioteka nadal zamknięta, bo naszła mnie teraz taka ochota na losowanie, którą książkę z półki zabrać do domu xD
UsuńMoże po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuń💙💙
Usuń